uwagi : pytania / uwagi : komentarze
Na naszym forum mamy
4966 pytania
z udzielonymi odpowiedziami.
Ostatnio komentowane pytania
- Mam dziwne i dręczące głosy, co robić?
- Czy odmawianie nowenny pompejańskiej ma sens?
- Obce cywilizacje w biblii
- List o.Wiśniewskiego ws Kościoła
- wstrzemięźliwość poza granicą kraju i ...
- Wróżby andrzejkowe
- Czy składać przysięgę?
Najczęściej komentowane pytania
- Dlaczego niektórzy księża podczas posługi w Kościele są nieprzyjemni, a czasem wręcz obcesowi?
- Nierozerwalność małżeństwa?
- Masturbacja
Najdłuższe wątki
Autorzy
Pojednanie
2010-05-14 14:42:44
Ewangelia jest pełna nawoływania do przebaczenia, pojednania, wyciągnięcia ręki do zgody. Często mamy problem z własnym przebaczeniem komuś; tym razem szukam sposobu, jak prosić o wybaczenie czyjeś.
Mój przyjaciel zerwał ze mną wszelkie kontakty po tym, jak otrzymał ode mnie nietrafiony prezent. Poczuł się urażony (dokładnie nie wiem, co poczuł, bo zerwał ze mną wszelki kontakt 3 miesiące temu, po moim przekazaniu książki dla niego - może niespecjalnie mądrej, ale też na pewno nie złej i podarowanej w dobrych intencjach), również jego żona tak się poczuła (może na wszelki wypadek wyjaśnię, że chodzi o zwyczajną beletrystykę). Próbowałam wielokrotnie wyjaśniać moje intencje, przepraszać nie tyle za sam fakt, bo w nim nic złego nie widzę, ale za nieświadome wyrządzenie przykrości, za niezręczność - zarówno przyjaciela, jak i jego żonę. Jak dotąd bezskutecznie, żadnej odpowiedzi. Przyjaciel z tego powodu przekreślił wielomiesięczną znajomość.
Co mnie najbardziej boli, to nie tylko brak kontaktu z nim, co oczywiste, ale przede wszystkim fakt, że czuję się odpowiedzialna za wywołanie tak wielkiej zawziętości i zatwardziałości. Wiem, że i przyjaciel i jego żona są ludźmi wierzącymi i religijnymi, bardzo wiele razy rozmawialiśmy na te tematy. Znałam go jako dobrego, miłosiernego i pobożnego człowieka. W tej chwili nie chodzi mi już nawet o kontynuowanie przyjaźni (chociaż tej też mi szkoda, oczywiście), ale przede wszystkim o jakiś sposób na przeproszenie i przekonanie go/ich, by wybaczył/li (i to "póki jesteśmy w drodze". W drodze życia, oczywiście, bo nie wiadomo, ile jeszcze będziemy żyć). Czuję na sobie wielkie brzemię, że spowodowałam zmrożenie serca z dobrego w zawzięte i okazywanie obojętności, a nawet pogardy. Modlę się, żeby Pan Bóg do tego nie dopuścił i żeby Duch Święty oświecił mnie jakoś, co mogę zrobić w tej sprawie.
Będę bardzo wdzięczna za jakąś poradę.
Mój przyjaciel zerwał ze mną wszelkie kontakty po tym, jak otrzymał ode mnie nietrafiony prezent. Poczuł się urażony (dokładnie nie wiem, co poczuł, bo zerwał ze mną wszelki kontakt 3 miesiące temu, po moim przekazaniu książki dla niego - może niespecjalnie mądrej, ale też na pewno nie złej i podarowanej w dobrych intencjach), również jego żona tak się poczuła (może na wszelki wypadek wyjaśnię, że chodzi o zwyczajną beletrystykę). Próbowałam wielokrotnie wyjaśniać moje intencje, przepraszać nie tyle za sam fakt, bo w nim nic złego nie widzę, ale za nieświadome wyrządzenie przykrości, za niezręczność - zarówno przyjaciela, jak i jego żonę. Jak dotąd bezskutecznie, żadnej odpowiedzi. Przyjaciel z tego powodu przekreślił wielomiesięczną znajomość.
Co mnie najbardziej boli, to nie tylko brak kontaktu z nim, co oczywiste, ale przede wszystkim fakt, że czuję się odpowiedzialna za wywołanie tak wielkiej zawziętości i zatwardziałości. Wiem, że i przyjaciel i jego żona są ludźmi wierzącymi i religijnymi, bardzo wiele razy rozmawialiśmy na te tematy. Znałam go jako dobrego, miłosiernego i pobożnego człowieka. W tej chwili nie chodzi mi już nawet o kontynuowanie przyjaźni (chociaż tej też mi szkoda, oczywiście), ale przede wszystkim o jakiś sposób na przeproszenie i przekonanie go/ich, by wybaczył/li (i to "póki jesteśmy w drodze". W drodze życia, oczywiście, bo nie wiadomo, ile jeszcze będziemy żyć). Czuję na sobie wielkie brzemię, że spowodowałam zmrożenie serca z dobrego w zawzięte i okazywanie obojętności, a nawet pogardy. Modlę się, żeby Pan Bóg do tego nie dopuścił i żeby Duch Święty oświecił mnie jakoś, co mogę zrobić w tej sprawie.
Będę bardzo wdzięczna za jakąś poradę.
Witam,
rozumiem Pani ból. Jestem zdania, że chrześcijanin w każdej relacji,
nawet martwej, powinien żywić nadzieję na jej zmartwychwstanie.
I co więcej, wcześniej czy później ono przyjdzie !
W Waszym wypadku, myślę, że trzeba zacząć od zmiany perspektywy, bo to nie jest normalne, że przyjaciel nie rozmawia z Panią po otrzymaniu książki. Jeśliby Pani ujawniła tytuł, może byśmy coś więcej mogli powiedzieć. W każdym bądź razie, pytanie, które się rodzi, to takie, czy jego żona rozumiała Wasza przyjaźń, czy raczej była zazdrosna ? Jeśli wkradła się zazdrość, to może rzeczywiście najlepszym sposobem na wyjaśnienie sprawy jest niekontaktowanie się i w ten sposób zainwestowanie w Waszą relację, która pewnego dnia i tak zmartwychwstanie. Natomiast, jeśli powód jest inny, to proszę napisać.
Powodzenia,
zobacz komentarze [2]
rozumiem Pani ból. Jestem zdania, że chrześcijanin w każdej relacji,
nawet martwej, powinien żywić nadzieję na jej zmartwychwstanie.
I co więcej, wcześniej czy później ono przyjdzie !
W Waszym wypadku, myślę, że trzeba zacząć od zmiany perspektywy, bo to nie jest normalne, że przyjaciel nie rozmawia z Panią po otrzymaniu książki. Jeśliby Pani ujawniła tytuł, może byśmy coś więcej mogli powiedzieć. W każdym bądź razie, pytanie, które się rodzi, to takie, czy jego żona rozumiała Wasza przyjaźń, czy raczej była zazdrosna ? Jeśli wkradła się zazdrość, to może rzeczywiście najlepszym sposobem na wyjaśnienie sprawy jest niekontaktowanie się i w ten sposób zainwestowanie w Waszą relację, która pewnego dnia i tak zmartwychwstanie. Natomiast, jeśli powód jest inny, to proszę napisać.
Powodzenia,
2010-05-15 16:04:49
Z tego co piszesz, wynika, że zrozumiałaś swoją gafę, przeprosiłaś i... to jest wszystko, co możesz zrobić. Nie powinnaś mieć już wyrzutów sumienia. Bardziej dziwi zachowanie twojego przyjaciela, który obraził się jak dzieciak w piaskownicy. Oj, chyba nie jest jednak tak religijny, jak uważasz, a nawet jeśli, to źródło jego religijności tkwi nie wiadomo gdzie, bo na pewno nie w Ewangelii i nauczaniu Pana Jezusa. Gdyby ci jednak doskwierało jakieś nieuzasadnione poczucie winy, możesz wysłać do tego przyjaciela list, napisać coś w stylu, że głupio zrobiłaś i żałujesz i chciałabyś, żebyście mimo wszystko utrzymywali ze sobą kontakt. Jesli mimo tego, on nie drgnie, to trudno. To on ma problem, nie ty, jesli w swej religijności modli się codziennie "... i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom..." Ty z czystym sumieniem możesz poszukać nowych, nie tak obrażalskich, przyjaciół, to wszystko.- Asia -
2010-05-19 01:07:48
Straciłem, jak mi się aktualnie wydaje (!) przyjaźń księdza, z którym wspólnie pracowałem. Postrzegam, że mnie wrobił w kłopotliwą sytuację, która może mieć wielorakie konsekwencje niekorzystne dla mnie. I tez jest to dla mnie trudne. Pewno nieporównywalne z Twoim doświadczeniem. Chciałem mu najpierw powiedzieć „ zaczynam się Ciebie bać” lub cos w tym stylu. Odstępuje od tego i bronie się przed tego typu myśleniem o nim, bo chcę w rozumieniu Modlitwy Pańskiej „odpuścić”, mając świadomość, że moja złość byłaby czymś, co mnie trzyma i wiąże z nim. Spodziewam się, że odpuszczenie da mi wolność. Może będę musiał uznać, że to nie była tak naprawdę przyjaźń tylko luźna znajomość lub wspólnota interesów na polu wspólnej pracy. A może uznać, że „moja/nasza” ,do niedawna przyjaźń, należy do historii. Coś przestało być takim jakim było kiedyś i nie ma co wierzgać łapkami, nogami; pozostaje zgodzić się, choć z bólem. Może zaleczy go czas ,a może czas mi pokaże, ze tak było dla mnie najlepiej. Trudno mi polecać jako uniwersalne moje podejście, dostrzegam natomiast co wcześniej piszą tu inni – jeśli nie mam sobie nic do zarzucenia i zrobione zostało przez Ciebie wszystko by sprawę wyjaśnić, nie odpowiadasz za reakcję „drugiej strony”. W Twojej sprawie ta „druga strona” ma dwa oblicza – przyjaciela i jego żony – grunt bardzo delikatny i tylko w części Tobie dostępny, nie uważasz?- X-men -