Czy suplementacja jest grzechem?

2012-07-19 11:00:33

Czy suplementacja jest grzechem? W swoim 40-stokilkuletnim życiu niejednokrotnie miałem okazję doświadczyć skuteczności używanych przeze mnie ziół. Korzystałem także z porad zawartych w książkach np. Ojców Bonifratrów, Ojca Jana Grande oraz wielu innych osób, dla których dobro człowieka jest istotne. Chętnie także czytam opracowania medyczno - naukowe poświęcone zdrowemu stylowi życia, właściwemu odżywianiu się, zasadności korzystania z suplementów diety. Nie jestem jednak w powyższym temacie chyba zbyt ortodoksyjny, ponieważ lubię zjeść i frytki, i placki ziemniaczane, czy też pizzę. Prawie 4 lata temu zainteresował mnie temat grzybów leczniczych, a wśród nich najbardziej cenionego grzyba – Reishi, oficjalnie znanego pod łacińską nazwą Ganoderma lucidum (a w jęz. polskim – Lakownica lśniąca). W okresie tym przeczytałem wszystkie publikacje, które udało mi się zdobyć. Na pierwszym miejscu należy wymienić książkę opracowaną pod redakcją dr n. med. Adama Kwiecińskiego pt. „Reishi – nadzieja współczesnej medycyny”. Dr Adam Kwieciński jest lekarzem, farmakologiem, biologiem medycznym, toksykologiem oraz wykładowcą akademickim. We wspomnianej książce zawarł zbiór badań naukowych i klinicznych opierając się na fachowej literaturze z całego świata dotyczącej właściwości medycznych grzyba Reishi. Jej bibliografia liczy prawie 600 (słownie: sześćset pozycji). Studiowałem także opracowania i artykuły opublikowane m.in. przez:  Zakład Technologii Postaci Leku, Katedry Farmacji Stosowanej, Śląskiego Uniwersytetu Medycznego;  Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich, Zakładu Badania Jakości Produktów Leczniczych i Suplementów Diety w Poznaniu;  Katedrę i Zakład Farmakognozji, Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu;  Katedrę Warzywnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu  Akademię Medyczną we Wrocławiu  Dr medycyny Fukumi Morishige, japońskiego autorytetu w dziedzinie leczenia raka, zaangażowanego obecnie w badania nad rolą grzyba Ganoderma licidum w kontroli raka w amerykańskim Instytucie Nauki i Medycyny im. Linusa Paulinga;  Prof. ZhupeiGena z Fujian Academy of Agricultural Science;  Dr Susanne Ehlers z Towarzystwa Wiedzy o Grzybach Leczniczych. Powyższe prace potwierdzają, iż zawarte w grzybie Reishi składniki (m.in. triterpeny, polisacharydy, białka, aminokwasy, organiczny german, enzymy, adenozyna, witaminy, minerały) wykazują wielokierunkowe działanie prozdrowotne: immunostymulujące, immunomodulujące, przeciwnowotworowe, hipotensyjne, przeciwalergiczne, antywirusowe, przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne oraz zapobiegające wielu schorzeniom i przedłużające życie. W czym więc problem? Od kilkunastu lat jesteśmy z żoną w Ruchu Światło-Życie, w Domowym Kościele, wcześniej oboje byliśmy w ruchu młodzieżowym. Kilka tygodni temu na spotkaniu pojawił się temat jakże powszechny a jednocześnie istotny – zdrowie. W dobrej wierze podzieliłem się z grupą kilkoma informacjami dotyczącymi Ganodermy lucidum, pokazując jednocześnie opracowanie Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Odzew osób, które znam i szanuję od wielu lat, był dosyć skrajny. Przebiegał od zainteresowania do obaw, czy można takich suplementów diety z grzyba zażywać. Czy to nie grzech? Najbardziej jednak zaskoczył mnie ksiądz (jest z nami od roku), który jednocześnie trzymając w ręku wspomniane wcześniej opracowanie przestrzegał nas przed magią i chińskimi piramidami itp. Efekt? Na następnym spotkaniu, które było miesiąc później, jedna z osób powiedziała, iż pytała się księdza egzorcystę, czy stosowanie medycyny chińskiej jest grzechem? Odpowiedź: tak, jest grzechem. Tak sobie myślę: a cóż ten ksiądz miał innego odpowiedzieć na tak postawione pytanie? Ja pewnie sam odpowiedziałbym podobnie. Prof. dr hab. med. Henryk Rafalski pisze, iż „ gruntowną wiedzę o grzybach leczniczych i jadalnych można pozyskać z reguły ze źródeł naturalnej medycyny i farmacji wschodniej. Można czerpać ją także z opisów wielowiekowej tradycji spożywania glonów i grzybów przez ludy wschodu. Wiedza ta pochodzi między innymi z Chin, Indochin, Korei, Japonii, w których to krajach ludzie od tysięcy lat spożywali glony i grzyby w codziennych posiłkach. Grzyby lecznicze stanowią w medycynie fachowej źródło wszelkiego rodzaju środków farmaceutycznych dla podtrzymania zdrowia oraz zapobiegania i leczenia wielu chorób trapiących ludzi. Tak jak krajowa medycyna i farmacja oraz mieszkańcy naszego kraju wciąż za mało interesują się grzybami leczniczymi i jadalnymi, to medycyna, farmacja i ludność krajów Azji Południowo-Wschodniej korzysta regularnie z grzybowych produktów żywnościowych i zasobów przyrodniczej apteki. Wschodnia medycyna i farmacja, przy udziale zachodnich instytutów naukowych, potwierdziły fakty, że tradycyjnie spożywane od wieków glony i grzyby stanowią obfite źródło niezwykle skutecznych leków oraz substancji bioaktywnych uzupełniających codzienne pożywienie ludzi. Z ich badań wiadomo, że glony i grzyby jako jedyne w przyrodzie, jak dotąd, dostarczają i wyposażają współczesną medycynę i farmację w różnorodne najważniejsze i najskuteczniejsze leki XX i XXI wieku.” Pomimo więc faktu, iż grzyby Reishi faktycznie zostały odkryte przez medycynę chińską, to nie rozumiem jak można dopatrywać się w nich źródła grzechu przy ich zażywaniu. Być może, gdyby jakiś polski misjonarz odkrył je, to nie byłoby tyle u niektórych osób (także naszego księdza) wątpliwości? Problem polega jednak na tym, iż stosowane są one w leczeniu od tysiącleci, zanim więc pojawili się pierwsi misjonarze, zanim Pan Bóg powołał Abrahama. Ojciec Święty Jan Paweł II w swej encyklice „Fides et ratio” pisze: „wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”. I choć te dwie rzeczywistości mają nam pomagać w nieustannym odkrywaniu Miłosiernego Boga, a przez to i lepiej zrozumieć samego siebie, to myślę, że warto również kierować się nimi przy analizowaniu moralności człowieka i próbie rozgraniczenia dobra i zła. „Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim - nawet w celu zapewnienia mu zdrowia - są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności” - przestrzega KKK (2117). Czyż może się jednak rodzić obawa, iż przedstawiany przeze mnie temat dotyka problemu z cytowanego fragmentu Katechizmu? Myślę, że nie. W moich rozważaniach przychodzi mi z pomocą O. Jacek Salij, który również przytaczając powyższy fragment z KKK pisze: „Myślę, że przeciętny katolik odbierze to pouczenie jako ewidentnie słuszne. Prawdziwy problem zaczyna się o krok dalej: przecież mogą istnieć takie praktyki medycyny alternatywnej, podczas których faktycznie wzywane są złe moce, a ci, którzy z nich korzystają, mogą o tym nawet nie wiedzieć. Ludzie pytają czasem zaniepokojeni: Jeśli w dobrej wierze korzystałem z takich ciemnych praktyk, czy owe moce uzyskały nade mną jakąś władzę? Zarazem pojawia się inny problem: chyba niedobrze by było, gdybyśmy ulegli chorobliwej podejrzliwości i we wszelkich formach medycyny niekonwencjonalnej wietrzyli obecność ciemnych mocy. Chyba Kościół nie żąda przecież od nas — pytają nieraz ludzie — abyśmy na wszelki wypadek zrezygnowali z jakiegokolwiek kontaktu z medycyną naturalną? Na oba pytania odpowiedziałbym, odwołując się do rozstrzygnięcia apostoła Pawła, czy wolno chrześcijaninowi jeść mięso ofiarowane bożkom. Temu, kto należy do Chrystusa — odpowiada na to pytanie Apostoł — nie zaszkodzi zjedzenie mięsa ofiarowanego bożkom, bo Chrystus Pan jest mocniejszy niż jakiekolwiek złe siły. Toteż chrześcijanin nie musi się dopytywać, czy podane mu mięso nie było przypadkiem na ołtarzu bałwochwalczym. Zarazem jeśli się dowie, że zwierzę to było ofiarowane jakiemuś bożkowi, nie powinien takiego mięsa spożywać (por. 1 Kor 10,27–33). Logika tej odpowiedzi jest przejrzysta: chrześcijanin całym swoim sercem zawierza siebie Chrystusowi Panu i paktowanie z jakimikolwiek „alternatywnymi” siłami duchowymi nawet nie przychodzi mu do głowy. Zawierzywszy zaś całego siebie Chrystusowi, chrześcijanin czuje się bezpiecznie w Jego ramionach i nie lęka się żadnych sił obcych Chrystusowi. Zatem na pytanie, czy wolno chrześcijaninowi korzystać z takich form medycyny niekonwencjonalnej, w których nie ma powodu podejrzewać obecności magii, czarów ani bałwochwalstwa, odpowiedziałbym słowami z Listu do Tytusa: „Dla czystych wszystko jest czyste, dla skalanych zaś i niewiernych nie ma nic czystego, lecz duch ich i sumienie są zbrukane”. Chciałbym jeszcze zrobić małą odskocznię od głównego tematu moich rozważań kierując się w stronę „cięższego kalibru”, jakim jest homeopatia. Nie mam jednak najmniejszego zamiaru podejmować próby oceny homeopatii zarówno pod kątem medycznym jak i etycznym, tym bardziej, że ona mnie nigdy nie interesowała i z niej nie korzystam. Ciekawy jest natomiast artykuł Artura Sporniaka pt.” Demony w kapsułkach”. Przytoczę fragment: „Watykan dotychczas nie zajął oficjalnego stanowiska wobec homeopatii. Jedyny ślad można odnaleźć w nie mającym doktrynalnej rangi dokumencie Papieskiej Rady ds. Kultury i Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego z 2003 r. pt. „Jesus Christ – the bearer of the water of Life. A Christian reflection on the New Age” („Jezus Chrystus – dawca wody żywej. Chrześcijańska refleksja o New Age”). Mowa jest w nim m.in. o leczeniu naturalnym w kontekście holistycznej ideologii New Age: „Propozycje związane z New Age obejmują szeroki zakres praktyk, jak akupunktura, biologiczna informacja zwrotna [biofeedback], chiropraktyka, kinezjologia, homeopatia, irydiologia”. W czerwcu 2004 r. do Małopolskiego Stowarzyszenia Lekarzy Homeopatów dotarł list z Watykanu. Był on odpowiedzią na pytanie skierowane do Jana Pawła II przez jednego z lekarzy katolików, u którego pojawiły się wątpliwości co do stosowania homeopatii. W imieniu Papieża odpowiedział ks. Paweł Ptasznik z Sekcji Polskiej Sekretariatu Stanu. Najważniejsze tezy listu są następujące: „Kościół nie zabrania stosowania homeopatii w leczeniu, o ile nie wiąże się to z magią, bądź akceptacją idei religii wschodnich, szczególnie buddyzmu. Kościół ostrzega jednak przed takim stosowaniem naturalnych metod leczenia, które odrzucałoby metody naukowe, sprawiając, że pacjent ufając np. energoterapeutom, rezygnowałby z leczenia szpitalnego, które na pewnym etapie rozwoju choroby jawiłoby się jako niezbędne”. Nie wiemy, jaki stosunek do homeopatii miał osobiście Jan Paweł II, wiemy natomiast, że obecny papież Benedykt XVI leczy się homeopatycznie, o czym wspomina Peter Seewald w książce „Benedykt XVI. Portret z bliska”. Zresztą to nie jedyne świadectwo korzystania z tej metody przez biskupów Rzymu. Powstała pod koniec XVIII wieku homeopatia bardzo szybko znalazła przychylność w Państwie Kościelnym. Papieże doceniali nie tylko jej skuteczność, ale także niewielki koszt leków (na terenie Państwa Kościelnego funkcjonowała sieć aptek z darmowym rozdawnictwem leków homeopatycznych), a przede wszystkim osobowe podejście do pacjentów, widząc w nim przeciwwagę dla oświeceniowego materializmu. Homeopatię wspierali, często z niej korzystając, Grzegorz XVI, Leon XII, Pius VIII, Pius IX i Pius XII. Dzięki homeopatii Leon XIII został wyleczony z ciężkiej choroby krtani (artykuł Fernanda Pitera „Papieże i homeopatia”, dostępny na stronie www.homeoterapia.pl). O ile nie można twierdzić, że Stolica Apostolska oficjalnie promuje homeopatię, o tyle od niej nie stroni. W dniach 20-21 października 2009 r. odbyła się w Rzymie konferencja zorganizowana przez lekarzy homeopatów pod patronatem Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia, której tematem była „Etyka i duchowość wobec problemu zdrowia. Medycyna tradycyjna i komplementarna – badania naukowe i nowe spojrzenie”. Seminarium poprowadził emerytowany przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, francuski kardynał Paul Poupard, a w obradach uczestniczył abp Zygmunt Zimowski – od kwietnia 2009 r. szef watykańskiego „ministerstwa zdrowia”. „Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia zwrócił uwagę, że medycyna oficjalna, zwana też naukową, nie zawsze wystarcza. Jej metody i struktury mają bowiem swoje ograniczenia. Pozostawia ona znaczną przestrzeń, w której konieczne jest włączenie się innych rodzajów medycyny, określanych jako alternatywne czy uzupełniające” – czytamy w nocie Radia Watykańskiego.” Zdania na temat homeopatii są jednak podzielone zarówno wśród lekarzy, jak i pacjentów oraz osób duchownych. Sposób produkcji leków homeopatycznych pokazuje, że nie mają one nic wspólnego ani z ziołolecznictwem, ani ze szczepionkami. Leki te są wprawdzie wyciągami z różnych naturalnych substancji, jednak na skutek wielokrotnego rozcieńczania ”środek leczący” praktycznie znika z roztworu. Lek homeopatyczny to właściwie sam ”rozpuszczalnik” (woda, alkohol), który dzięki potrząsaniu ”zapamiętuje” informację o rozcieńczonej substancji. Wątpliwości nasuwa także fakt, iż jak wyczytałem, nie jest homeopatia potwierdzona jeszcze naukowo oraz , że w samych jej założeniach tkwi odwołanie się do tajemniczych sił czy energii pozamaterialnych. Jeżeli zdecydowałem się wprowadzić temat homeopatii do rozważań o suplementacji wykorzystującej grzyby Reishi, to tylko dlatego, aby na zasadzie kontrastu wykazać, iż w tej ostatniej w sposób naukowy przez instytuty medyczno – naukowe z całego świata, potwierdzono wyjątkowo bogatą ilość związków aktywnie biologicznie, dzięki którym również w sposób empiryczny udowodniono skuteczność prozdrowotną w licznych badaniach klinicznych na całym świecie, także w naszym kraju. Pragnę także wyraźnie podkreślić, iż stosowanie suplementacji nie odwołuje się również w najmniejszym stopniu do jakiejkolwiek religii, wierzeń i magii. Jeszcze jedna refleksja: 10 maja 2012 r. Benedykt XVI ogłosił, że św. Hildegarda z Bingen może być czczona przez cały Kościół. Interesowała się ona również przyrodą, była pierwszą badaczką niemieckiej fauny i flory. Do dziś cieszą się popularnością formułowane przez nią zasady medycyny naturalnej. Również w Polsce popularnością cieszą się liczne, opracowane w formie poradników, książki św. Hildegardy (np. „Medycyna dla kobiet”, „Przyrodolecznictwo”, „Program zdrowia Hildegardy z Bingen”, „Zioła z apteki św. Hildegardy”, czy „Kuchnia św. Hildegardy”) oraz bioprodukty oparte na receptach świętej z Bingen. Św. Hildegarda mówiła: „będziesz zdrowy, jeśli będziesz zażywał to czy tamto i będzie tego chciał Bóg”. Myślę, że tak postawa jest najwłaściwsza. Korzystając dzisiaj z darów Bożej apteki, jakimi są niewątpliwie zioła cenione od wieków w naszej kulturze i jakimi, jak sądzę, są grzyby lecznicze cenione od tysiącleci przez ludność wschodu, co współczesna nauka i medycyna wielokrotnie potwierdziła, powinniśmy nade wszystko ufać Panu Bogu. Ufać także w chwilach próby, ufać także gdy pojawia się choroba, a raczej przede wszystkim właśnie w tych momentach. Na koniec tylko jeszcze dodam, że firma produkująca z Ganodermy lucidum suplementy diety, produkty spożywcze i kosmetyki posiada wszelkie konieczne certyfikaty ISO, GMP, TGA (Ewidencja Wyrobów o Leczniczym Działaniu), a dział laboratoryjny firmy – Certyfikat Akredytacyjny. Dokumenty te zostały wydane przez m.in. Krajowy Instytut Farmaceutyczny Ministerstwa Zdrowia oraz przez Ministerstwo Rolnictwa i Ministerstwo Ochrony Środowiska kraju, w którym producent się znajduje. Za wszelkie uwagi i refleksje na przedstawiony temat będę bardzo wdzięczny.

Osobiscie bardzo lubie grzyby, na przyklad prawdziwki marynowane, albo kurki w smietanie. O grzybie Reishi nie slyszalem, ale jesli lekarze mowia, ze zawiera substancje, ktore sa dobre dla zdrowia, to nie widze problemu. Nie rozumiem, jak jakis ksiadz moze tak sobie generalnie stwierdzic, ze medycyna chinska to grzech. Sadze, ze grzechem (glupoty) jest wypowiadac tego rodzaju opinie.

Inna sprawa, ze niekiedy z ziololecznictwem miesza sie jakas magie, ale to nie znaczy, ze ziola same w sobie (albo grzybki) sa zle. Jesli ktos mieszalby magie z jedzeniem szpinaku, to z tego przeciez nie wynika, ze sam szpinak jest zly, a jego jedzenie grzechem.

Dariusz Kowalczyk SJ

zobacz komentarze [7]