Spowiedz

2010-05-23 18:01:12

coraz wiecej mowi sie o spowiedzi otwartej tzn szczerej spowiedzi przed Bogiem a nie kaplanem. Ja sama w glebi serca czuje ze to jest jedyna i prawdziwa spowiedz bowiem odklepac swoje grzechy kazdy moze, natomiast szczerze i sumiennie nad nimi sie zastanowic i wyciagnac wnioski- to juz pewnie stanowi problem. Chcialabym znac zdanie ksiedza na ten temat. Przez moment zastanawialam sie, ze moze tu chodzi o rodzaj grzechu, ktory czlowiek popelnil, aczkolwiek grzech jest grzechem i forma spowiedzi nie powinna miec znaczenia jesli jest ona szczera a spowiadajacy sie zaluje ich popelnienia i postanawia poprawe. Z Bogiem.
Witam bardzo serdecznie

Mam wrażenie, owo mówienie o spowiedzi bez obecności księdza, w osobistej modlitwie, ma swoje źródła we współczesnym sposobie rozumienia spowiedzi jako "osobistego rozliczenia się z Bogiem". Istotą tego sposobu przeżywania, jak się wydaje jest to, że także grzech traktujemy jako wykroczenie przede wszystkim przeciw Bogu, zranienie Boga, złamanie Jego praw etc... W konsekwencji, jako intymną sprawę między sobą a Bogiem. Rzeczywiście w takiej optyce ksiądz wydaje się być jedynie utrudnieniem i wzmacnia tylko i tak już silny lęk i wstyd. 

Warto jednak wiedzieć, że nie zawsze tak było i że sposób spowiedzi "na ucho" jest znany w Kościele dopiero od wczesnego średniowiecza. Wcześniej (tzn. od II w.) wyznanie grzechów było publiczne, pokuta publiczna i publiczne jej zdjęcie. Pokuta dotyczyła co prawda tylko czterech grzechów: apostazji, herezji, cudzołóstwa i zabójstwa, niemniej jej publiczny charakter pokazuje istotny element  rozumienia grzechu w ogóle przez wczesne chrześcijaństwo. Grzech dotykał przede wszystkim wspólnotę. Apostazja, czyli wyrzeczenie się wiary oznacza przecież zdradę wspólnoty wiary, czyli Kościoła, herezja - podobnie, to odstępstwo od wiary wspólnoty w zakresie treści tej wiary, zabójstwo - to pozbawienie wspólnoty jej członka (również pozbawienie rodziny członka tej rodziny), cudzołóstwo - to  rozbicie wspólnoty rodzinnej i naruszenie zasad sprawiedliwości, wierności i zaufania we wspólnocie Kościoła. 

Potem od średniowiecza zaczyna się rozwijać praktyka rozmowy duchowej z mnichem, a z niej praktyka spowiedzi "na ucho" i w sekrecie. Wraz z tym procesem przesuwa się także akcent w przeżywaniu grzechu. Coraz bardziej zaznacza się aspekt wykroczenia przeciw Bogu, coraz mniej - przeciw wspólnocie.

Współcześnie, mam wrażenie, wrażliwość na to, że grzech ma wymiar społeczny, wspólnotowy, horyzontalny, czyli uderzający w ludzi, prawie zaniknęła. Chcemy go przeżywać jedynie w płaszczyźnie wertykalnej, jako sprawę między mną, a Bogiem - w sekrecie, wstydząc się go. Prawie każdy uwzględnia w spowiedzi zaniedbania modlitwy, ale już znacznie mniej osób przeżywa skrupuły związane z kłótniami sąsiedzkimi, czy rozłamami rodzinnymi. Ten proces idzie w parze z ogólniejszą jeszcze tendencją, by w ogóle relację z Bogiem budować w samotności (w Boga wierzę, ale Kościół odrzucam). 

Ksiądz w sakramencie pojednania reprezentuje Kościół, czyli wspólnotę wiary. Rozgrzeszenie to nie tylko pojednanie z Bogiem, to także pojednanie ze wspólnotą, bo grzech to nie tylko sprawa między człowiekiem i Bogiem, to także sprawa między człowiekiem i Kościołem.

W swoim pytaniu ma Pani rację: odklepać standardowy zestaw grzechów przed księdzem jest łatwo, ale przecież tu nie chodzi o odklepanie. Szczere wyznanie grzechów wobec księdza to także doświadczenie wspólnoty, która pochyla się nad człowiekiem, zmagającym się ze złem w swoim życiu. Zachęcam do odkrycia także tego aspektu sakramentu pojednania.

Pozdrawiam,

Marek Rosłoń SJ

zobacz komentarze [3]