miłość małżeńska

2013-02-26 15:07:29

Nie rozumiem jak można przestać kochać swoją "drugą połówkę" tylko dlatego, że umarła.Odnoszę wrażenie, że dla Kościoła to jest zupełnie w porządku, ale wciąż
coś mi tu nie pasuje... W Kościele prawosławnym z tego co wiem małżeńswa są zawierane na wieczość. Dlaczego Kościół Katolicki traktuje miłość tak tymczasowo?
Drugie pytanie. Czy jest zgodne z naturą Boga, aby chciał przerwania miłości małżeńskiej? Na przykład, aby jedno z nich zmarło, a drugie ożeniło się/wyszło za mąż
ponownie?
W Kościele prawosławnym, owszem, sakrament małżeństwa trwa na wieki, a nie do śmierci jednego z małżonków, ale po jego śmierci dopuszcza się możliwość jeszcze dwukrotnego zawarcia małżeństwa, które jednak nie jest takim samym sakramentem jak ten pierwszy. Ponadto po raz drugi, a nawet trzeci może zawrzeć małżeństwo rozwodnik. Więc coś z tą miłością wieczną chyba nie do końca w prawosławiu, mimo że ideałem pozostaje zawarcie jednego tylko sakramentu małżeństwa w życiu.
"Czy jest zgodne z naturą Boga, aby chciał przerwania miłości małżeńskiej?" A czy wdowiec lub wdowa po śmierci swej żony/swego męża przestaje ją/go kochać? Czy od razu zawarcie małżeństwa przez wdowca lub wdowę ma oznaczać przekreślenie tego pierwszego małżeństwa?

Pozdrawiam,

Marek Blaza SJ

zobacz komentarze [4]

miłość małżeńska

2013-02-26 21:51:13

Co do miłości w prawosławiu, oczywiście nie byłoby dobrze jakby zabronili pononwego małżeństwa. Ale zasadniczo moje pytanie nie dotyczylo KP, ale Katolickiego.
"Czy od razu zawarcie małżeństwa przez wdowca lub wdowę ma oznaczać przekreślenie tego pierwszego małżeństwa?"
Wydaje mi się, że tak. Ze swojej zasady miłość małżeńska to miłość do jednej osoby. Ponowny ślub w pewnym sensie jest chyba wyrazem "odpuszczenia sobie" tamtej pierwszej.
Jeśli założymy, że miłość małżeńska może przetrwać na "tamtym świecie", to czy zawierając drugie małżeństwo ktoś z tej możliwości nie rezygnuje(przynajmniej w odniesieniu do pierwszego małżeństwa)?
Sakramenty (wszystkie!) są jedynie środkami zbawienia,  nie celem. Gdyby sakrament małżeństwa był celem, to tak, nie można by żenić się/wychodzić za mąż drugi raz.
Problemy dotyczące możliwości zawarcia ślubu po śmierci jednego ze współmałżonków przypominają dyskusję Jezusa z saduceuszami:  "Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: "Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę".  Jezus im odpowiedział: "Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą.  Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić.  Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania.  A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa "O krzaku", gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją".(Łk 20, 27-38).
Owszem, można by pójść tym tokiem rozumowania, że wdowiec żeniąc się drugi raz, zdradza swoją żonę-nieboszczkę. Tak by było, gdyby sakrament małżeństwa nie był środkiem zbawienia, ale celem. A tu chodzi o to, że dwie osoby razem chcą iść ku życiu wiecznemu. Jeśli jedna z nich umrze, to nie trwa ona w środku zbawienia, jakim jest sakrament małżeństwa. Jej już ten sakrament "po tamtej stronie" nie jest "potrzebny" w sensie doczesnym.

Pozdrawiam,

Marek Blaza SJ