Małżeństwo-tak czy nie?

Komentarze

  • 2010-05-25 23:30:14

    A źle rozeznac swoje powołanie to grzech?
    - b.t. -
  • 2010-05-26 11:24:44

    Wydaje mi się, że wiem, co miał na myśli św. Paweł. Wg św. Tomasza wolność w stosunku do dóbr skończonych, czyli nasza zdolność wyboru np. małżeństwa lub czegoś innego, bierze się z wewnętrznego ukierunkowania na Boga, o którym św. Tomasz pisze, że jest samą istotą naszej woli ("każdy z konieczności chce szczęścia doskonałego, a tym jest Bóg") tzw. wolność istoty. Inaczej mówiąc jesteśmy wolni wolnością wyboru dlatego, że rzeczy są skończone i nie mogą nas zaspokoić. Kiedy o tym zapominamy w byle co może "przysłonić" nam Boga a cóż dopiero w tak wielkie dobro jak małżeństwo i rodzina. Dlatego św. Paweł mówi: "pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja", że trzeba "używać życia tak, jakbyśmy nie używali". Sposobem na "znajdowanie Boga we wszystkim" jest właśnie "oderwanie się od wszystkiego". Dopiero wtedy wszystko ma smak. Z naciskiem na WSZYSTKO, bo nasza wolność nie daję się wypełnić w tym życiu. Stąd wolność istoty realizuje się w nieograniczonej serii ograniczonych decyzji wolności woli dla Boga (w konkretnych czynach zachowujemy Jego przykazania). Bardzo jasno to widzę. Pozdrawiam w Panu
    - Włodek -
  • 2010-05-26 13:26:52

    Wlodku, popieram twoje wywody.
    Co do przyslaniania wszystkiego dobrem jakim jest malzenstwo i rodzina to moze to prawda, ale we wczesnej fazie zwiazku, kiedy dwoje ludzi jest soba zafascynowanych. Potem malzenstwo bywa nie lada ciezarem, prawdziwynm krzyzem. Malzenstwo to umieranie -jak wiele razy slyszalam z ust ksiezy. I nie dotyczy to tylko rodzin patologicznych czy trudnych partnerow. Po prostu milosc tez zmienia barwy. Wydaje mi sie ze wielu, bardzo wielu ludzi, pozostaje w malzenstwie tylko dlatego ze sa w nim dzieci i z poczucia jakiego obowaizku lub nawet strachu. Ile w tym prawdziwej fascynacji sama instytucja malzenstwa po latach 10, 15, 20 to juz sprawa dyskusjyna. Zeby nie bylo, nie mam nic przeciw malzenstwu, ale jego idealizowanie uwazam za grube nieporozumienie.I tak bym odbierala tez slowa Sw. Pawla. Nie trudno mi uwierzyc ze w zyciu moga byc rzeczy lepsze niz malzenestwo. Pozdrawiam.
    - Gosia -
  • 2010-05-26 15:52:49

    Droga Gosiu
    Umieranie to umieranie a życie to życie. Chrystus zmienił ludzkie umieranie w dobrowolną ofiarę, zachowując „wolność woli dla Boga”, właśnie po to, żeby dać życie. A człowiek zwykle w aganii żadnej wolności nie widzi.
    Miłość nie zmienia barw. Jeżeli coś się psuje w miłości to dlatego, że człowiek dokonał jakichś złych wyborów i przypieczętował je czynami. Prawie zawsze chodzi o to, że pokładał nadzieję w skończonym dobru. Nie widział, rzeczy OBIEKTYWNIE (czyli w wierze) i dlatego stracił to wewnętrzne ukierunkowanie na Boga (wolność istoty), które KONIECZNIE łączy z Bogiem. Widzę to nawet u Ciebie bo piszesz, że małżeństwo jest dobre na początku, jak dostarcza satysfakcji a potem jest złe, gdy satysfakcji nie dostarcza. Dobro jest dobrem i koniec. Dobro automatycznie łączy z Bogiem, bo „tylko Bóg jest dobry”. Nie ma siły, żeby było inaczej. Dletego żeby być szcześciwym muszę się związać z dobrem przez cnoty i to wszystko.
    Najcześciej jest po prostu tak, że ludzie nie liczą się z Bogiem, wymyślają sobie własne szczeście, robią głupoty, wcale nie dbają o cnoty (są nieroztropni, niesprawiedliwi wobec siebie, nieumiarkowani, słabi) a potem beczą. Jak się na to patrzy z boku (a napatrzyłem się) to „widać” logiczny finał tych poczynań, zanim on objawi się w czasie.
    Tak to ujmuje św. Tomasz a ja swoim doświadczeniem potwierdzam, nieprzecenioną wartość jego nauki dla codziennego życia. Jestem żonaty od 9 lat. Nasze małżeństwo obecnie jest nieporównanie (subiektywnie) lepsze niż było na początku a ja w żonie bardziej zakochany niż kiedykolwiek. I to rośnie i rośnie ....
    - Włodek -
  • 2010-05-26 18:38:35

    Włodku,
    w wielu rzeczach masz słuszność. Jednak mówienie, że ludzie "robią głupoty z braku wiary albo cnoty" jest uproszczeniem graniczącym z fałszem. Przy lekturze "Wyznań" św. Augustyna trudno o taki wniosek. Tam błądzenie ukazane jest jako rzecz ludzka. A tym, co budzi zdziwienie jest miłosierdzie Boga,
    - mc -
  • 2010-05-27 08:40:17

    Św. Augustyn dokładnie taki wniosek wyciąga, właśnie w "Wyznaniach" :-)

    - Włodek -
  • 2010-05-27 11:04:05

    Dla wyjaśnienia dodam, że "wierzący katolik" niekoniecznie wierzy w Boga. Nawet bardzo pobożni (przynajmniej "na oko") ludzie uważają, że Bóg jest konkurencją dla człowieka, że miedzy wolą Boga a naszą jest jakaś zasadnicza opozycja, że przykazania niekoniecznie są dla nas dobre, że moralność a szczęście to dwie różne rzeczy, że musimy wybierać: Bóg albo nasze szczęście itd. Nie chcę być gołosłowny. W ostatnich miesiącach dyskutowałem z niejakim p. M. Salwowskim (jest w sieci), który wydaje się być ultrapobożny. O tańcowaniu dyskutowaliśmy, bo ja akurat jestem tancerzem a on uważa taniec za grzech ( wyrwa w tamie przeciw czystości za którą rusza lawina). Uderzyło mnie, że on widzi w grzechu niesłychaną atrakcję dla człowieka. Atrakcję której trzeba zabronić tamami, obserwancjami, obyczajami, regułami. Jednocześnie jego Bóg ma zero atrakcji i jedyne co robi to wymusza na człowieku posłuch nakazami i karami. W takiej mentalności nie ma zrozumienia, że to sam grzech jest zły. Grzechu się pragnie i dlatego trzeba prawa by zabronić tego pragnienia. A pragnie się, bo się widzi jakieś dobro w grzechu. To jest przekleństwo prawa o którym pisze św. Paweł: albo zachowam prawo wyjaławiając serce i tym samym pozbawiając się możliwości kochania Boga całym sercem albo będę grzeszył. Oczywiście to nie ma nic wspólnego z Biblią ani z Jezusem Chrystusem. Objawienie mówi wyraźnie, że taki sposób myślenia jest UROJENIEM człowieka i to on właśnie jest grzechem popychającym do stałego grzeszenia. Podsumowuje to Kazanie na Górze, w którym szczęśliwi są ci, co nieszczęścia (płacz, prześladowanie itd.) mają za urojenie. W tym sensie "ludzie robią głupoty z braku wiary albo cnoty".
    - Włodek -