Na naszym forum mamy
4966 pytania
z udzielonymi odpowiedziami.
Ostatnio komentowane pytania
- Mam dziwne i dręczące głosy, co robić?
- Czy odmawianie nowenny pompejańskiej ma sens?
- Obce cywilizacje w biblii
- List o.Wiśniewskiego ws Kościoła
- wstrzemięźliwość poza granicą kraju i ...
- Wróżby andrzejkowe
- Czy składać przysięgę?
Najczęściej komentowane pytania
- Dlaczego niektórzy księża podczas posługi w Kościele są nieprzyjemni, a czasem wręcz obcesowi?
- Nierozerwalność małżeństwa?
- Masturbacja
Najdłuższe wątki
Autorzy
Kłamstwo podczas spowiedzi i przyrzeczenia składane Bogu
2015-02-22 18:14:47
Kiedyś byłam u spowiedzi i skłamałam w sprawie związanej z wątpliwościami w wierze, tzn. złożyłam kiedyś Bogu dużo przyrzeczeń i miałam wątpliwości, czy są one ważne. Powiedziałam, że nie przestrzegałam ich, ponieważ o nich zapomniałam – w rzeczywistości jednak po prostu przekonywałam siebie, że nie są one ważne i później byłam już tak tego pewna, że nie myślałam o tym zbyt wiele. Przed tamtą spowiedzią po prostu jakoś tak nie chciałam wyznawać prawdy, a powiedziałam sobie, że przecież jeżeli myślałam, że nie muszę przestrzegać tych obietnic (bo nie są ważne), to nie mam grzechu i dlatego będzie bez różnicy co powiem. Nie skupiałam się zbyt długo na tym, bo bałam się, że pojawią się jakieś wykańczające mnie wątpliwości. Tak czy inaczej moją intencją nie było zatajanie grzechu. Czy w takim razie moja spowiedź jest ważna, i czy wszystkie spowiedzi od tego czasu są ważne?
I jeżeli jakiś czas potem znów zwróciłam się do księdza z tą wątpliwością (tu chyba ponownie nie do końca powiedziałam prawdę, ale było to wywołane raczej stresem, bo bardzo chciałam, aby spowiedź była jak najdokładniejsza w niektórych aspektach, a inne wydały mi się mniej istotne) i on mnie zwolnił z tych przyrzeczeń, to czy jest to ważne?
Uporządkujmy kilka spraw. Po pierwsze, kwestia mówienia prawdy na spowiedzi. Oczywiście przystępowanie do spowiedzi z założeniem, że nie powie się prawdy nie jest zbyt roztropne, z tym że… Obowiązek mówienia prawdy nie oznacza, że trzeba mówić wszystko „od Adama i Ewy”. Wyznanie grzechów w spowiedzi zawsze wiąże się z pewną selekcją faktów. Nie da się – a nawet nie należy – opisywać każdej sytuacji ze wszystkimi detalami, ponieważ mogą one zaciemniać tylko obraz naszych czynów. Do tego dochodzi naturalne zdenerwowanie związane z otworzeniem swego wnętrza przed drugą osobą (i choć spowiedź jest sakramentem, w którym spotykamy przede wszystkim Chrystusa, to jednak zawsze za pośrednictwem człowieka), z powodu którego mimowolnie pomija się pewne szczegóły. W związku z tym po spowiedzi zdarza się nam mieć wrażenie, że to i owo mogłabym/mógłbym ująć jakoś inaczej. Nie należy się jednak z tego powodu oskarżać, jeśli tylko mieliśmy szczerą intencję wyznania grzechów. Poza tym, można też niestety tak zaplątać się w wewnętrznych dywagacjach na temat własnego postępowania, że ich właściwa ocena staje się bardzo utrudniona. Dlatego najlepiej nie obmyślać zbytnio z wyprzedzeniem, co powie się na spowiedzi, poza przypomnieniem sobie grzechów oraz – ewentualnie – ich najbardziej bezpośrednich okoliczności, bez układania zawiłych historii – Bóg i tak zna je lepiej niż my sami. Co do reszty, należy zdać się na pytania spowiednika – powinien on dopytać o sprawy istotne a pominięte przez penitenta – postanawiając sobie jedynie szczerość odpowiedzi na nie.
Po drugie, wpływ kłamstwa na ważność spowiedzi. Rozumiem, że w tym konkretnym przypadku wątpliwość co do ważności spowiedzi wynika ze skłamania w jej trakcie w sprawie okoliczności popełnienia domniemanego grzechu, który został jednak wyznany. Na podstawie ogólnego opisu ciężko określić, czy jakaś spowiedź jest ważna, można natomiast wskazać pewne kryteria oceny. Przede wszystkim odwołałbym się do powszechnie znanych (czy na pewno?) pięciu warunków dobrej spowiedzi. Tutaj chcę zwrócić uwagę zwłaszcza na dwa spośród nich, a mianowicie rachunek sumienia oraz szczere wyznanie grzechów, ponieważ sądzę, że w pewien sposób mogą one mieć rzeczywiście wpływ na „ważność spowiedzi” (choć akurat to wyrażenie moim zdaniem zaciemnia prawdę, że w spowiedzi mamy więcej do czynienia z osobowym spotkaniem miłosiernego Boga, niż z aktem prawnym obwarowanym formalnościami). Starannie zrobiony rachunek sumienia pozwala nam bowiem stwierdzić, czy w ogóle mamy do wyznania jakiś grzech ciężki, ponieważ w mojej ocenie o „spowiedzi nieważnej” można mówić w zasadzie jedynie w przypadku celowego zatajenia grzechu ciężkiego (zob. Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1455-1458). Grzech ciężki to taki, który wypełnia jednocześnie trzy warunki: dotyczy materii poważnej, popełniony został z pełną świadomością oraz z całkowitą zgodą woli (Katechizm, nr 1857). Na zaistnienie każdego z tych warunków wpływ mają różne czynniki, na omawianie których nie ma teraz miejsca. Podsumowując zatem tę część, trzeba powtórzyć, że kłamstwo w czasie spowiedzi nie jest zasadniczo czynem godnym pochwały, jednak jako takie nie zawsze sprawia ono, że spowiedź jest nieważna.
Po trzecie wreszcie, kwestia składanych Bogu przyrzeczeń, ślubów, obietnic, itp. Rzeczywiście mogą one wzbudzać wątpliwości co do ich prawdziwego znaczenia i konsekwencji, zwłaszcza że niestety niektórzy czynią je zbyt często, nieroztropnie i bez zastanowienia. W tym kontekście poleciłbym szczególnie pomedytować nad fragmentem z Księgi Koheleta zachęcającym do wielkiej powściągliwości w składaniu Bogu jakichkolwiek deklaracji i obietnic (rozdz. 5, wersety 1-6). Oczywiście zawinione niedotrzymanie jakiejkolwiek obietnicy złożonej Bogu należy uznać za grzech, ale jego ciężkość nie w każdym przypadku jest taka sama i zależy od wielu różnych czynników. Ślubem, czy też przyrzeczeniem, nazywamy świadomą i dobrowolną obietnicę uczynioną Bogu, mającą za przedmiot dobro możliwe i lepsze (tzn. przekraczające zwykłe obowiązki chrześcijanina). Gdy więc mówimy, że związaliśmy się wobec Boga jakimś przyrzeczeniem, to dobrze jest się zastanowić, czy w ogóle mamy do czynienia z przyrzeczeniem tego rodzaju…, tzn. co było jego przedmiotem, jaki był nasz stan umysłu i woli, itd. Tradycja chrześcijańska zna tzw. śluby prywatne, które są i dzisiaj regulowane przez prawo kościelne. Ślub prywatny to ślub wprawdzie nieoficjalny, ale zawsze w jakiś sposób zobiektywizowany, tzn. uzewnętrzniony i złożony wobec osób trzecich. Z takiego ślubu mogą zwolnić jedynie określone kategorie osób, m.in. własny proboszcz składającego ślub. Przede wszystkim jednak od ślubu prywatnego w ścisłym tego słowa znaczeniu należy odróżnić czysto osobiste, niejawne przyrzeczenie, uczynione przed Bogiem wyłącznie w sercu. Tego typu przyrzeczenia nie są regulowane prawem kościelnym a ponieważ istnieją jedynie w intymnej sferze naszej relacji z Bogiem, dlatego też nie wyobrażam sobie lepszego miejsca na rozliczenie się z nich przez posługę Kościoła jak tylko konfesjonał i sakramentalna spowiedź. Z takich przyrzeczeń może nas w zasadzie zwolnić każdy spowiednik.
2015-02-22 21:05:18
Zależy jakie to było przyrzeczenie i dlaczego nie możesz/nie chcesz go dotrzymać...- Maria -
2015-03-20 16:47:48
A jeśli ktoś obiecał Bogu że nie popełni jakiegoś grzechu bo był taki tego pewny, a potem zapomniał o obietnicy i zgrzeszyl ?- Marlena -
2015-03-23 22:35:47
Pani Marleno, to akurat jest sytuacja zupełnie "regularna" - w końcu obietnica unikania grzechów tkwi w samym sakramencie chrztu a fakt jej niedotrzymywania przez nas jest właśnie jedynym uzasadnieniem sakramentu pokuty i pojednania... Dalej, obietnica niegrzeszenia zawiera się także w każdym akcie spowiedzi, nieprawdaż? Nie jest w ogóle ślubem w tym sensie, o którym mówiłem w swojej odpowiedzi. Składanie specjalnych ślubów w tym przedmiocie mija się zupełnie z celem.- Zbyszek Jałbrzykowski SJ -
2015-04-23 14:28:46
Zauważyłam, że w dzisiejszych czasach wielu ludzi ma problem dotyczący właśnie obietnic dla Boga. I ja mam z tym problem. Otóż kiedyś wiele naobiecywalam Bogu i często rozmyslam czy dam radę to wszystko wykonać. Ciągle się o to boje i mam lęki z tym związane. Tylko akurat mój przypadek jest taki mam nerwicę natręctw. I być może z tego są te lęki ze nie dam rady dokonać tego co obiecałam. Ale wspomnę ze obiecałam bo myślałam że to Maryja mnie o to prosi. Być może dlatego tak uważałam bo już wtedy mogłam mieć nerwicę czego nie wiem. Otóż w rzeczywistości Lubie się modlić a obiecałam Bogu ze w soboty będę odmawiać 3 rozance, codzień koronkę do Milosierdzia Bożego, dokonca życia różaniec, i nie będę oglądać pewnego serialu. Szczerze to ja po prostu boje się ze obiecałam to nie ze szczerego serca, ze nie sprawia mi to radości a gdy już wykonuje te obietnice to czuje się nawet dobrze. Czy ktoś jest w stanie mnie pocieszyc i dodać otuchy tym bardziej ze mam nerwicę? Ciągle tez prześladują mnie myśli to co zrobiłam kiedyś nie tak.. a mianowicie spowiadalam się z pewnego nie czystego uczynku ale to było tak..Najpierw powiedziałam ze popełniła m uczynek nieczystości ..ppotem ksiądz zapytał co to był za uczynek i czy to była masturbacja.. ja powiedziałam ze nie zawsze byłam skromna.. no i wydaje mi się ze zatailam grzech masturbacji bo to ten grzech miałam wyznać ale stres mnie zjadl.Przystępowalam do komunii i złe się czułam. Kolejnym razem wypowiadałam się z tego juz w pełni ale pominelam jeden szczegół bo zapomniałam. Wiem ze Bóg i tak mi to wybaczyl a ja nadal mam wyrzuty. . Być może to choroba. Teraz ciągle mam poczucie winy. . A także z takiej sytuacji ze kiedyś zabrałam z takiego pikniku kredki do ciała myśląc że to fundacja z pikniku.. potem jednak taka pani powiedziała do kogoś ze ludzie pozabierali jej kredki. To było dość dawno a ja zastanawiam się czy nie powinnam się wypowiadać. Proszę o pomoc szczególnie pocieszenia. Jestem załamana choć wiem ze Bóg mnie kocha.
- Andżela -
2015-04-23 17:10:41
Andżela, ja mam podobny problem z modlitwą.Zastanawiam się. Przecież Chrystus nas wyzwolil, skąd te nasze religijne nerwice? manie? Sama nie wiem, co to jest.
Ktoś dal mi modlitwę w której przez 12 lat odmawiać należy 7 Ojcze Nasz, odmawiam już 6 lat i ... coraz trudniej mi to przychodzi. Jednak skoro obiecałam Bogu, że będę odmawiala tę modlitwę, to obietnicy chcę dotrzymać. Mam nadzieję że z pomocą łaski dam radę.
Niestety obiecałam także kilka lat temu, że codziennie będę na Eucharystii (dopóki będę mogla), a teraz już codziennie nie chodzę.
Z różańcem mam podobne problemy i wątpliwości, czy to ma sens.
- Maria -