Pytanie sześciolatki o śmierć

2015-03-23 22:19:59


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Moja córka Ewa pyta mnie o chwilę śmierci. Żona mówi, żeby nic jej nie mówić o Szatanie i piekle. W przedszkolu pani katechetka mówi do dzieci bardzo ogólnikowo. Ja póki co mówięć jej, że co by się nie działo, to będę powtarzał słowa Koronki: "Jezu, uam Tobie". Co najlepiej jej powiedzieć? Niestety w rozmowie z małym dzieckiem jako odpowiedzi mogę użyć maksymalnie 1-2 zdań.


Nie jestem wcale przekonany, że musi Pan być tak lakoniczny w swojej odpowiedzi córeczce - może warto z nią o tym dłużej porozmawiać...? Dzieci zadają najważniejsze pytania w sposób najbardziej bezpretensjonalny, dlatego zawsze są one warte poważnego potraktowania oraz przemyślanej i uczciwej, a nie bajkowej odpowiedzi. Często burzą one pewną siebie, uśpioną religijność dorosłych, a więc służą też rozwojowi duchowemu tych, którzy muszą się z tymi pytaniami mierzyć, najczęściej zresztą zupełnie z zaskoczenia. Dlatego też i w tym przypadku trudno jest mi udzielić precyzyjnej rady na odległość. Dużo zależy przecież od kontekstu, w którym córka zadaje to pytanie: co ją do tego skłoniło?; czy zetknęła się już z czyjąś śmiercią?; czy pyta ogólnie, czy o śmierć konkretnej osoby, swoją lub cudzą?; czy jest dzieckiem wrażliwym?, itd. Przed udzieleniem odpowiedzi dobrze jest chyba samemu dopytać dziecko o jego własne pytanie.

Myślę przede wszsytkim, że zarówno rada żony jak i metoda katechetki są słuszne - wzbudzanie lęku nie jest chrześcijańską perspektywą mówienia o śmierci, zwłaszcza do dzieci. Domyślam się, że chciałby Pan powiedzieć córce coś o tzw. rzeczach ostatecznych, tzn. o sądzie Bożym, Piekle albo Niebie. Na Pana miejscu nie wprowadzałbym jednak tych tematów, zanim ona sama nie pójdzie w tym kierunku, w końcu ma dopiero 6 lat i pytanie o pośmiertny los dobrych i złych ludzi może pojawić się u niej dopiero z czasem - jest ono równie naturalne, ale niekonicznie równoznaczne z pytaniem o śmierć. Ja bym zaczął raczej od tego, że śmierć ciała nie jest końcem życia, ale jego częścią, wyruszeniem w podróż, przejściem przez jakąś zasłonę, zza której nie wrócił jeszcze nikt - poza Panem Jezusem. Dlatego oczywiście nie ukrywałbym też przed córką naszej ludzkiej niepewności, co za tą zasłoną się kryje, poza tym, że wierzymy słowom Jezusa. Mamy nadzieję na życie wieczne dla tych, którzy słuchają Pana Jezusa, idą za nim i wierzą w Jego Zmartwychwstanie. My, chrześcijanie, jesteśmy ludźmi nadziei i wiary w życie, więc najpierw trzeba mówić o Obietnicy, a nie o Sądzie. W tym sensie odwołanie się do słów Koronki o zaufaniu Jezusowi wydaje się być jak najbardziej na miejscu. Ostatecznie więc wychodzi na to, że odpowiedź została zawarta już w samym pytaniu.

Zbyszek Jałbrzykowski SJ