Dylematy

2009-12-16 14:16:33

Witam serdecznie,
Spotykam się z traktowaniem małżeństwa jako czegoś gorszego od kapłaństwa czy drogi zakonnej... Przyznam, że mnie to boli i tego nie rozumiem. Jak się mówi powołanie to przede wszystkim mowa o powołaniu do tych, które wymieniłam powyżej, mówi się, że to coś więcej itp. Czasem słyszę to od duchownych. W związku z tym zaczęłam się zastanawiać czy ktoś żyjący w małżeństwie nie może być bardzo mocno oddany Bogu? Myślę sobie, że skoro jako żona miłując męża wszystko co czynię jemu czyniłabym i Jezusowi. Tak więc gotowanie czy nawet robienie ciastek jest okazją do podziękowania Bogu za to, że On nas sobą karmi, zrobienie mężowi małej niespodzianki okazją do podziękowania za małe dary, ale i też swego rodzaju przyjemnością sprawioną Jezusowi (skoro miałabym miłować męża na wzór oblubienicy) ale i też okazją do wzniesienia swych myśli choć na chwilę do Boga, czy nawet jeśli zona stara się podobać mężowi, a to staranie się o podobanie się przypomina jej o trosce o podobaniu się Bogu... Mam jakąś taką łatwość w \"przyrównywaniu\" wszystkich takich sytuacji do relacji z Bogiem. Czy to dorabianie sobie ideologii czy właśnie w taki sposób miłując męża miłuję Boga? Nie mam jeszcze męża ani chłopca nawet, a mam 21 lat, ale tak o tym wszystkim myślę. Nie rozumiem czemu tak mało osób świeckich jest świętymi, a większość to księża, siostry i bracia zakonni. Nie rozumiem czemu jeszcze do niedawna seks był uważany za coś brudnego, nie mówiąc już o roli kobiety w KK (nawet w liście do Koryntian jest napisane o wyższości kapłaństwa, bezżeństwa nad małżeństwem).
Tak samo kiedyś na portalu katolickim wyczytałam, że wszystko, co nie jest związane z Bogiem to śmieci (i nie było to w kontekście tego, że to co jest grzechem jest śmieciem, tylko wogóle). Tez nie mogę tego pojąć - czy radość z tego co dał nam Bóg jest czymś złym? Spotykam się z hasłem: jaki sens ma sport, taniec, kiedy chodzi o ewangelizację? Po co to? Też nie rozumiem tego. Czy to jednak wynika z pójścia na łatwiznę (bo łatwiej na przykład podziękować Bogu za coś niż pościć). Nasłuchałam się dużo i teraz łapię się na tym, że gdy czytam książkę, idę na dyskotekę to nachodzą mnie myśli: jakie to ma znaczenie, kiedy tylu ludzi nie zna Chrystusa. Może lepiej byłoby się za nich pomodlić? tańczę więc sobie i w myślach się modlę i właściwie to męczę się i mam wrażenie jakbym miała gdzie indziej być. Zauważyłam więc, że mniejsze znaczenie nabrały dla mnie sprawy innego rzędu niż duchowe - a to chyba coś nie tak?
I jeszcze jedno pytanie - jak rzeczywiście odkryć swe powołanie? Bo z drugiej strony odczuwam potrzebę chodzenia na Eucharystię, czytania Pisma Świętego. Przecież w małżeństwie nie będę mogła tak często chodzić na Eucharystię... Nie wiem jak to wyważyć wszystko.
Bardzo dziękuję za tę wypowiedź. Tak się jakoś stało, że wielu katolików w Polsce nie wie, że celibat nie jest istotą kapłaństwa i nie wszystkich księży katolickich obowiązuje celibat czyli bezżeństwo. Wprowadzony on został jako rozporządzenie administracyjne tylko dla tych księży katolickich, którzy posługują w rycie łacińskim. A że w Polsce jest to ryt dominujący, wielu myśli, że kapłaństwo wyklucza małżeństwo i że celibat jest ślubowaniem Bogu. Jest to przyrzeczenie złożone biskupowi a nie Bogu. Znam wielu księży katolickich na Ukrainie, których można spotkać na spacerze z żoną i dziećmi. I wcale nie są gorszymi kapłanami niż kapłani wyświęceni w rycie łacińskim. Wręcz przeciwnie, dzięki posiadanej rodzinie lepiej rozumieją problemy wiernych. 

Piszesz, że jeszcze do niedawna seks uważany był za coś brudnego. Z pewnością nie był uważany za taki przez oficjalną naukę Kościoła. Niestety, niektórzy spośród mnichów i pasterzy, czy też filozofów chrześcijańskich, patrząc na seks, jedynie jako na uciechę zmysłową, widziało w nim coś przyziemnego, niegodnego osób świętych. A jednocześnie, w czasach, gdy tak niechętnie kościelni hierarchowie odnosili się do seksu, najwięcej było seksualnych skandali wśród biskupów, kardynałów a nawet papieży. 

Co do roli kobiety, to pasterze Kościoła uczyli się przez wieki, podobnie jak społeczeństwa, uznając wreszcie równość płci i różnorodność ich ról. A jak wygląda to w praktyce, każdy może dopowiedzieć opierając się na własnym doświadczeniu. 

Powołanie chrześcijanina jest ściśle związane z rodziną - podstawową komórką Kościoła. Jeśli ktoś decyduje się nie zakładać rodziny, powinien mieć, według mnie, bardzo ważny ku temu powód. Powodem, dla jakiego ja nie założyłem rodziny było odkrycie, że Bóg wzywa mnie do posługi w Zakonie Jezuitów, a co za tym idzie - do pełnej dyspozycyjności, gotowości pójścia z Ewangelią tam, gdzie inni nie idą lub pójść nie mogą. Zostając zakonnikiem, złożyłem Bogu ślub, między innymi, czystości. Nie należy go mylić z celibatem. 

I na koniec anegdota z życia zakonnego: 

Jeden z umierających ojców, tuż przed śmiercią powiedział, że chciałby wyznać wszystkim największy grzech, jaki popełnił i jakiego nigdy nie wyznał w spowiedzi. Słysząc to, ojciec duchowny wspólnoty, kazał wszystkim wyjść. Umierający ojciec jednak zaprotestował mówiąc: "niech słuchają wszyscy". "Otóż przez całe moje długie życie - kontynuował umierający - nie wypełniałem podstawowego nakazu, jaki dał człowiekowi Bóg - "idźcie na cały świat i rozmnażajcie się". Po tych słowach zmarł. 

Nie poruszyłem wszystkich wątków Twojej wypowiedzi. Ale chętnie poświęcę trochę czasu, aby przejrzeć książki w poszukiwaniu świętych, beatyfikowanych lub kanonizowanych, dla których seks był częścią ich świętego życia. Jeśli uda mi się napisać artykuł na ten temat, umieszczę go w dziale ARTYKUŁY. Tym czasem polecam moją książkę, zatytułowaną "Seks-skndale w Biblii" - http://www.mojeksiazki.otwarte24.pl/ 

 

Wojciech Żmudziński SJ

zobacz komentarze [2]

Dylematy

2009-12-16 14:18:16

Z przyjemnością przeczytam owy artykuł. Dziękuję za odpowiedź. Co do świętych nie będących osobami konsekrowanymi, to wiem o zaledwie kilku postaciach. Poproszę jednak o odniesienie się do drugiej kwestii mego pytania - czy to rzeczywiście jest tak, że sprawy innego rzędu niż duchowe mają mniejsze znaczenie? Czy myślenie, że we współczesnym świecie jest tyle cierpienia, że lepiej zająć się wynagradzaniem Bogu za swe grzechy i innych niż czymś innym można uznać za coś dobrego czy raczej przesadę? A może to zależy od przypadku? Bo jeśli taka postawy prowadziłaby do pogardy do wszystkiego innego i chęci rozmawiania tylko o Bogu, to wtedy można uznać to za niezdrowy objaw?
Chęć rozmawiania tylko o Bogu jest z całą pewnością niezdrowym objawem. Natomiast zdrowe i święte jest odnajdywanie Boga we wszystkim. Jakże można gardzić czymś, co zostało stworzone przez Boga? Troska o ogród wokół domu, przygotowywanie posiłku, pomaganie potrzebującym, spacer z przyjacielem - to wszystko może mieć swój duchowy wymiar nie mniej niż czytanie życiorysu świętego czy odprawianie nabożeństwa. Odkąd Bóg zbawił świat, cokolwiek chrześcijanin robi z wdzięcznością Bogu i z miłością do człowieka jest kapłańskim gestem. Nie ma Kapłana poza Jezusem Chrystusem. Księży (prezbiterów) nazywamy kapłanami tylko dlatego, że uobecniają jedynego Kapłana. W kapłaństwie Chrystusa mają udział zarówno osoby duchowne jak i osoby świeckie. Bez względu na to, czy ktoś należy do stanu duchownego czy świeckiego, jego powołanie jest jedyne i niepowtarzalne. Siostry klauzurowe więcej się modlą, Salezjanie kształcą dzieci i młodzież, Lekarze ratuja ludziom zdrowie i życie, Architekci podnosza jakość naszego życia, itd. Każdy ma możliwość uświęcenia się poprzez misję, do jakiej został posłany. Stan duchowny nakłada na człowieka większą odpowiedzialność za wiernych ale nie jest stanem bardziej świętym. 

 

Wojciech Żmudziński SJ


powołanie do małżeństwa

2010-05-29 10:29:51

"Powołanie chrześcijanina jest ściśle związane z rodziną - podstawową komórką Kościoła. Jeśli ktoś decyduje się nie zakładać rodziny, powinien mieć, według mnie, bardzo ważny ku temu powód." Czy mógłby Ojciec rozwinąc i uzasadnic dlaczego trzeba miec bardzo wazne powody aby nie zakładac rodziny? Dlaczego małżeństwo miałoby byc czymś po chrzescijańsku naturalnym, czymś co wymaga znaczących powodów aby z niego zrezygnowac? Św Paweł pisze w liście do Koryntian : "Tym zaś którzy nie wstapili w związki małżenskie, oraz tym , którzy juz owdowieli, mówię: dobrze będzie, jesli pozostaną jak i ja. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanowac nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie." Dla mnie ten fragment nie bardzo współgra z nauką że rodzina jest dla chrześcijanina naturalnym sposobem realizacji powołania. Dlaczego ktoś ani nie wybierający drogi małżeństwa ani kapłanstwa czy życia zakonnego ale będący poza tym dobrym chrzescijaninem, żyjący w czystości i realizujący się w innych dziedzinach miałby Bogu podobac się mniej? Byc może że Kościół nie jest negatywnie nastawiony do seksu ale jesli ktoś wynosi pod niebiosa wartośc cechy A to automatycznie dla mnie uważa cechę nie-A za mniej wartościową. Więc w jakimś sensie choc nie bezpośrednio odnosi się do niej negatywnie. Czemu np. taką czcią otaczamy dziewictwo Maryi? Niech szczerze Ojciec odpowie czy płodnośc była w Kościele kiedykolwiek na równi ceniona z dziewictwem? Nawet jeśli Ojciec znajdzie jakichś świętych co nie unikali seksu to jestem pewien że jest to znikoma mniejszośc. To też o czymś swiadczy. Prosze o komentarz do tych uwag także.
Macierzynstwo Maryi jest czczone w takim samym stopniu, a czasem i wiekszym jak jej dziewictwo. W historii Kosciola rozne byly trendy, ale w swietle Ewangelii i calego nauczania Kosciola (zachecam do lektury KKK) nalezy stwierdzic, ze nie ma wielkiego sensu porownywanie, jaki stan zycia jest lepszy. Istota sprawy jest to, by pelnic Boza wole, byc blisko z Bogiem, kochac Boga i blizniego. Mozna to realizowac w malzenstwie, w stanie duchownym lub jako tzw. osoba samotna. Nie mozna z gory stwierdzic, ze maz i ojciec jest lepszym czlowiekiem niz osoba samotna. Wszak mozna byc zlym mezem i ojcem, ale mozna tez byc zla (lub dobra) osoba samotna. Z drugiej strony jest oczywiste, ze wiekszosc ludzi odczuwa naturalne powolanie do malzenstwa, bycia ojcem lub matka, a powolania do stanu duchownego lub zycia samotnego sa rzadsze. W tym sensie malzenstwo narzuca sie jako pierwsza, naturalna mozliwosc. I w tym sensie wybranie drogi duchownej lub zycia samotnego wymaga wiekszego uzasadnienia. Dlaczego? To pytanie nie jest pytaniem zmierzajacym do stwierdzenia mniejszej wartosci np. zycia w samotnosci, ale slusznie sugeruje ono, ze wybor zycia w samotnosci jest mniej oczywisty niz wybor malzenstwa i dlatego wymaga kilku slow wiecej, aby go uzasadnic. Mialem ciocie, ktora byla osoba samotna, ale wywarla na mnie duzy, pozytywny wplyw, gdyz promieniowala wokol siebie dobrem i kultura. Jej zycie nie bylo zmarnowane, ani mniej wartosciowe w oczach Boga... Z pozdrowieniem

Dariusz Kowalczyk SJ

zobacz komentarze [6]

Ślub???

2010-05-31 09:39:40

Dlaczego nie ma ślubów samotności oficjalnie uznanych przez Kościół? Nie każdy może być zakonnikiem, czy tercjarzem. A znowuż nie chce być narażony na szukanie mu żony, czy męża przez przyjaciół. Jak takiemu narzucaniu małżeństwa zapobiec, nie chcąc wyjawiać innym tajemnic swojej duszy? Ja żyję w samotności, cenię sobie ten stan w realizacji mojego powołania. W żadnym wypadku nie czuję sie starą panną. Przekleństwo: obyś cudze dzieci uczył, jest moją największą radością i sensem życia.

Istnieja w Kosciele dziewice, wdowy, osoby samotne konsekrowane, ktore nie sa ani zakonnicami, ani tercjarkami. Wybor zycia samotnego za wzgledu na poswiecenie sie uczeniu dzieci i mlodziezy moze byc jak najbardziej sensowny. A przyjaciolom nalezy po prostu zakomunikowac, ze dokonalo sie takiego wyboru, i tyle. Poza tym, jesli ktos jest pewny swej drogi, to nie bedzie sie irytowal, ze sa tacy, ktorzy pytaja go, dlaczego nie podaza inna droga. Slub samotnosci - to dziwne sformulowanie. Nie widze powodow, by cos takiego wymyslac.

Dariusz Kowalczyk SJ

zobacz komentarze [5]