uwagi : pytania / uwagi : komentarze
Na naszym forum mamy
4966 pytania
z udzielonymi odpowiedziami.
Ostatnio komentowane pytania
- Mam dziwne i dręczące głosy, co robić?
- Czy odmawianie nowenny pompejańskiej ma sens?
- Obce cywilizacje w biblii
- List o.Wiśniewskiego ws Kościoła
- wstrzemięźliwość poza granicą kraju i ...
- Wróżby andrzejkowe
- Czy składać przysięgę?
Najczęściej komentowane pytania
- Dlaczego niektórzy księża podczas posługi w Kościele są nieprzyjemni, a czasem wręcz obcesowi?
- Nierozerwalność małżeństwa?
- Masturbacja
Najdłuższe wątki
Autorzy
chrześcijanin a nerwica
2014-01-31 08:06:34
Szczęść Boże, jestem katolikiem, od wielu lat zaangażowanym w modlitwę, czytanie Pisma Świętego, uczestnictwo w sakramentach. Ostatnio przeżyłem jednak załamanie w wierze. Zdiagnozowano u mnie nerwicę spowodowaną przewlekłym stresem przeżytym w dzieciństwie z powodu rozwodu rodziców i ciągłych awantur na tym tle. Leczę się teraz na nerwicę u psychiatry i psychoterapeuty, ponieważ nerwica ta objawiała się u mnie przykrymi odczuciami fizycznymi (bóle głowy, brzucha, utrata pamięci). Załamałem się, bo myślałem, że wiara w Boga jest najskuteczniejszą zaporą przed zaburzeniami psychicznymi. Myślałem, że On prostuje ludzkie ścieżki tak, że nie trzeba martwić się o swoje zdrowie psychiczne: On je leczy! Okazało się inaczej. Niektórzy moi znajomi śmieją się, że Bóg nie tylko nie przeciwdziała urazom psychicznym, ale wręcz ludzie psychicznie chorzy wierzą w Boga, bo jest On urojeniem i być może moją nerwicę pogłębia dodatkowo wiara. Nie mogę się w tym odnaleźć. Proszę o pomoc.
Witam, wiara sama w sobie nerwicy nie pogłębia. "Nie lękajcie się" słyszymy wielokrotnie w Piśmie.
zobacz komentarze [3]
Sposób przeżywania wiary może natomiast pogłębiać stany nerwicowe: figury Faryzeuszów, Uczonych w Piśmie w Nowym Testamencie to pokazują w swoisty sposób. Fiksując się na tradycji i nie myśląc o otwieraniu się na nowe, atakują bliźniego w pełni szału, który nosi znamiona religijnej nerwicy...
Nie mam wątplisości, że wiarę warto przeżywać jako relację. Relacja ta nie odnosi się tylko do Boga, ale również do tego konkretnego człowieka, którego On dziś stawia przy mnie. Relacja z drugim jest ważniejsza od naszego sposobu przeżywania modlitwy, Pisma czy sakramentów.
Psychiatra i psychoterapełta, w Pana przypadku, to okazja do pogłębienia wiary!
2014-01-31 08:32:43
Hej, czesc:) Ja miałem okres niezwykle głebokiego zaangazowania w "religię" - po nawróceniu zaczałem latac do kosciola, zastanawiac sie czy rózaniec czy nie, czy modlić się na kłecząco czy siedząc ale w skupieniu to wystarczy itd. Czy to na pewno o to chodzi?. Czytanie tysięcy artykułów na deonie, wchodzenie na fora katolickie by "rozkminić" kolejny dogmat, tysiace modlitw bez głebszego wglądu, ba, angazowanie się we wspolnoty bo tak wypada, bo wydaje sie ze dojrzały chrzecijanin tak powinien - hmm. Do dzis to we mnie siedzi po trosze, ale staram sie to rozumieć jak to powiedział o. Michał powyzej. To jest relacja. Dla mnie to próba odnalezienia Boga w kazdym dniu, w kazdym człowieku. To próba nie marudzenia, nie narzekania na życie, na ten dar. To próba by przezywać dzien z ogniem w sercu, ale nie z ogniem żalu, agresji, pretensji do wszytkich, tylko z miloscią, do ludzi w autobusie, do nerwowych pań w kolejce na poczcie itd.. To próba akceptacji WSZYSTKIEGO, a przeciez to są absolutne podstawy. A są tak trudne. A co z wyjsciem poza siebie? CO z pomocą innym? Na to przyjdzie czas, teraz czynię małe kroki, nieśmiało, próbuje z usmiechem i miloscią patrzec na ludzi, uwalniając się od wewnetrznego niepokoju i strachu. Zżerają nas tysiace strachów - czy aby jestem dobry, czy wystarczająco zasłuzyłem na tę łaskę? I znowu, wróc - nie, to nie o to chodzi - to Ty daj się pokochać zanim pokochasz, zrozum ze Bóg kocha Cie bezgranicznie, choćby w zyciu był ból i ciemność. Nie chcę pouczać, bo sam jestem dzieckiem na drodze wiary, ale... trzeba po prostu zyc, bez zbytniego analizowania. Dostrzec plusy, usmiechnac sie do sąsiada, pomodlić się za podłego szefa albo tego kto Ciebie obgaduje, nie zyczyc mu źle, ale wyciagnac reke i pojsc razem na herbatę. Być moze czas na heroizm przyjdzie pozniej. A moze to jest wlasnie heroizm na miare kazdego z nas, nasz osobisty. Pozdrawiam i zyczę wiele pokoju w sercu, nie przejmuj sie za bardzo i zyj tu i teraz...- pasikonik -
2014-01-31 12:20:55
Idealny wątek dla mnie bo niestety też przechodzę nerwicę, po raz pierwszy w momencie gdy się nawracam i gdy wydawało mi się, tak jak napisał autor pytania - że co jak co, ale że wiara jest tarczą szczególnie w sferze emocjonalnej, co innego gdybym zapadł fizycznie na jakąś chorobę, ale na emocje ? Skoro przyjąłem dobrą nowinę i skoro wierzę, że będę na wieczność w niebie to czy cokolwiek powinno mnie smucić ? No właśnie, więc skoro dostałem nerwicy to tym bardziej zaczęło wydawać mi się, że po prostu byłem w błędzie, że wcale się nie nawracam, itp. Poczucie winy. Patrzę na moich bliskich, np. na mojego tatę ( jest agnostykiem ) i on jest bardzo mocny psychicznie, też mógłby powiedzieć - i co Ci dała wiara, jesteś przecież w rozsypce, ale na szczęście tata jest kochany i wyrozumiały, tak samo moja mama(przejąłem sferę emocjonalną od niej właśnie i nie raz przechodziła depresję), także tak. Czy na nerwicę złożyły się czynniki wiary ? Być może za dużo analiz, nagłych wymagań od siebie, za dużo skrupułów, być może, być może. Pozdrawiam autora i pasikonika !!
- [email protected] -
2014-01-31 22:12:22
Szczęść Boże.To nie wiara wpędza w nerwicę, ale Wiara nerwicę wypędza. Chorowałem na nerwicę natręctw i właśnie Wiara w Boga i stała modlitwa, ale i pełne zaufanie Panu Jezusowi, doprowadziło do tego, że to paskudztwo ustąpiło. Naprawdę n.n. to bardzo ciężka choroba. Wiara i jeszcze raz Wiara. Dodatkowo modliłem się o wstawiennictwo do Świętych Rity, Judy Tadeusza, Huberta, Ekspedyta. I nikt mi nie wmówi, że uległem w piękny sposób sugestii... Byłem jak najdalej od jakichkolwiek sugestii, żeby nie powiedzieć sceptyczny. Ale byłem człowiekiem wierzącym, choć tamta wiara w porównaniu z tą dzisiejszą nie ma porównania. Jak to pisze w swojej książce o. Anselm Grunn "Jezus jako terapeuta", "czyń tak jakby...", czyli "Idź, zostałeś uzdrowiony", "Wstań, twoja wiara cię uzdrowiła". Czyń tak jakbyś już został uzdrowiony. Może to i psychologiczne, ale podłoże ma w Wierze, w Ewangelii.
Pozdrawiam w Panu.
- K.S. -